Rozdział 1
Moje rozmyślania przerwał głos szefa.
-Susan...Susan, znowu bujałaś w obłokach.
- Tak przepraszam.- powiedziałam, patrząc na Lukas'a.
- Muszę Cię poprosić, żebyś zaśpiewała dzisiaj w zastępstwie za Kate. Rozchorowała się biedaczka, a nie znam nikogo innego, kto potrafi śpiewać.-powiedział, drapiąc się w kark co było jednym z jego gestów kiedy był zakłopotany.
- No tak ale ja stoję za barem...i ja chyba nie potrafiłabym stać na scenie. Znasz mnie. Po za tym Anna też dzisiaj występuje to nie mogłaby tego zrobić?
- Nie już pytałem.Wiem, ale ten jeden raz, bardzo proszę..wyjdziesz zaśpiewasz i dalej będziesz stała za barem.
-Ugh dobra, ale płacisz podwójnie.- uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.
-Dobra-powiedział przewracając oczami- to co umowa stoi?
- Stoi...i nie chodzi o to o czym przed chwilą pomyślałeś.
- Ale ja nic takiego nie miałem na myśli, uspokój się kobieto- zaśmiał się.
- Dobra, dobra ja wiem swoje.-zaśmiałam się, po czym wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się w stronę garderoby. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Zobaczyłam, że Anna już szykuje się do występu. Naprawdę cudownie tańczy . Szkoda tylko, że w takim miejscu. Gdzie zaspokaja tylko potrzeby facetów. Czasami ciężko się na to patrzy, ona marnuje tak wielki talent. Ma dopiero 16 lat i już pracuje. Nie miała wyboru, to życie wybrało za nią.
To śmieszne bo chociaż dostaję tyle razy po dupie od życia, dalej chodzi uśmiechnięta.
Ja jestem realistką, nie wierzę że życie ma dla mnie wersję z happy end'em. Wiem, że nie spotkam tego wyśnionego księcia na białym koniu. Moje życie nigdy nie było łatwe i wiem, że tak już zawsze będzie. Taka kolej rzeczy.
- Hej Anna.-przywitałam się z blondynką.
- Słyszałam, że będziesz dzisiaj śpiewać.-powiedziała po chwili An.
- No tak jakoś wyszło.
- Musisz się przygotować.
- Szlag...przecież nie mam się w co ubrać.- walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. Na mój gest An zaśmiała się cicho.
- Spokojnie przygotuję Ci coś.- powiedziała dalej podśmiewując się z mojej wcześniejszej reakcji. Podeszła do szafy i wyjęła z niej kilka ubrań. Ciekawe co ona wykombinowała. Blondynka podeszła do mnie i podała mi pierwszy ciuch. Była to tak zwana mała - czarna. Pokiwałam do niej przecząco głową.
- Nie, za dużo odkrywa.- dziewczyna wciągnęła głośno powietrze.
- No dobra- przerwała na chwilę, wyraźnie się nad czymś zastanawiąjąc - to może to. - pokazała mi następną sukienkę. Była naprawdę ładna. Chociaż mogłaby być inna.
- Spróbuj, co ci szkodzi- powiedziała uśmiechając się słodko.
Nie chciałam jej urazić, dlatego wzięłam sukienkę i poszłam się przebrać.
O dziwo pasowała jak ulał, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Do tego nie odkrywała zbyt dużo, była wprost idealna, nie za długa ani nie za krótka. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, po czym wyszłam z łazienki, aby pokazać się blondynce, która czekała zniecierpliwiona na moją reakcję.
Na mój widok An opadła szczęka. Zakręciłam się dookoła siebie, sprawiając tym samym, że sukienka podniosła się delikatnie do góry.
- I jak?- spytałam dziewczyny, która na dobrą sprawę dalej siedziała z otwartą buzią i wpatrywała się we mnie jak w obrazek.
- Weź daj mi swoją figurę- powiedziała po chwili. - Bosz, bosko w tym wyglądasz, mogę się założyć, że wzrok wszystkich będzie skupiony tylko na tobie.
- Nie takiego efektu oczekiwałam, ale no dobra.- już chciałam wyjść, żeby przygotować kieliszki i sprawdzić czy mamy wystarczającą ilość picia w barze, kiedy zatrzymała mnie An.
- A makijaż?- powiedziała unosząc brew do góry.
- Ale po co?
- Bo nie pozwolę Ci tak wyjść na scenę.- powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha.
Blondynka kazała mi usiąść na krześle, po czym zabrała się do pracy.
Nie pozwoliła mi się obejrzeć dopóki nie dokończyła makijażu.
- I jak? - spytała podając mi lusterko.
Obejrzałam się i doznałam szoku i to nie lekkiego. Wyglądałam naprawdę zajebiście. Matko to aż nie możliwe. Wyglądam zupełnie inaczej, tak seksownie. Nigdy nie preferowałam takiego stylu, ale muszę przyznać, że spodobała mi się ta zmiana.
- Wow.- powiedziałam nie mogąc złożyć konkretnego zdania.
- Cieszę się, że Ci się podoba. A teraz już możesz lecieć.- powiedziała uśmiechnięta.
Pocałowałam ją w policzek i wyszłam w pośpiechu z pomieszczenia.
Ruszyłam w stronę baru. Na całe szczęście zostało jeszcze pół godziny do otwarcia.
Zajęłam się swoimi sprawami i nawet nie zauważyłam jak ochroniarz otworzył drzwi i wpuścił ludzi czekających od jakiś dwóch godzin na otwarcie. Po raz pierwszy stałam za barem w sukience.
****
< Po godzinie stania za barem >
Większość ludzi była już tak napita, że ledwo trzymała się na nogach.
Po chwili do baru podszedł nieziemsko przystojny chłopak. Miał ciemną karnację. Jego czarne włosy były postawione do góry. Na sobie miał czarne rurki i biały podkoszulek. Stylizację dopełniała czarna, skórzana kurtka. Kiedy usłyszałam cichy śmiech chłopaka, zrozumiałam, że zbyt długo się mu przyglądam.
- Podać coś?
- Tak poproszę jedno martini.
- Już się robi.- obróciłam się i zaczęłam przygotowywać drinka.
Odwróciłam się i podałam mu wybrany przez niego alkohol. Zauważyłam, że cały czas patrzył się na mój biust. Odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Przyzwyczaiłam się do tego, że faceci się na mnie patrzą, ale to było bezczelne.
- Coś jeszcze?- spytałam się.
- Nie dziękuję narazie mi wystarczy.- uśmiechnął się.- A powiesz mi co tak piękna dziewczyna robi w takim miejscu?-spytał, jakby od niechcenia.
- Pracuje, nie widać?- powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
O mój Boże jego śmiech był taki cudowny. Chwila Susan ogarnij się to zwykły palant.
- A masz już swojego chłopaka- powiedział podkreślając słowo chłopak, zrozumiałam o co mu chodziło.
- Tak już mam.- skłamałam.
- Coś mi się nie wydaje, jakbyś była moja nigdy nie pozwoliłbym Ci pracować, szczególnie w takim miejscu... Dlatego też uważam, że nie okłamałaś.- powiedział sącząc martini.
- Po co się pytałeś, skoro sam dobrze znałeś odpowiedź- powiedziałam wkurzona.
- Oj no nie bądź taka zła.- puścił mi oczko.
Zabijcie mnie bo zaraz nie wytrzymam i dam mu w tę śliczną mordeczkę.
Chwila, chwila wróć, jaką ,, śliczną mordeczkę''.
- Pokażesz mi swój klucz śliczna, bo ja cały czas szukam mojej wybranki. A jeśli mi go pokażesz to będę o krok bliżej od jej znalezienia.
- Nie nie pokażę.
- No dobra w takim razie, ja pokażę Ci mój. - mulat wyciągnął z podkoszulki swój klucz i pokazał mi go. Gdy zobaczyłam jak wygląda, aż mnie zamurowało. Nie to nie może być prawda, to nie może być on.
Co ja mam mu powiedzieć, przecież zaraz zorientuje się, że coś jest nie tak.
Myśl Susan myśl.
Z opresji uratowała mnie Anna, która zawoła mnie na występ. Przeprosiłam grzecznie, (kurna nie znam jego imienia), po czym skierowałam się w stronę sceny. Słyszałam jak jeszcze mówił coś, że wrócimy do tej rozmowy. W duchu dziękowałam Bogu, za to, że nie musiałam mu czegoś ściemniać tam przy barze.
Hej kochani oto pierwszy rozdział, jak wrażenia. Bardzo źle? Proszę o Waszą opinię w komentarzach:)
Jej! Udało mi się na prawić, a jak Wam się podoba szablon? :*
To śmieszne bo chociaż dostaję tyle razy po dupie od życia, dalej chodzi uśmiechnięta.
Ja jestem realistką, nie wierzę że życie ma dla mnie wersję z happy end'em. Wiem, że nie spotkam tego wyśnionego księcia na białym koniu. Moje życie nigdy nie było łatwe i wiem, że tak już zawsze będzie. Taka kolej rzeczy.
- Hej Anna.-przywitałam się z blondynką.
- Słyszałam, że będziesz dzisiaj śpiewać.-powiedziała po chwili An.
- No tak jakoś wyszło.
- Musisz się przygotować.
- Szlag...przecież nie mam się w co ubrać.- walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. Na mój gest An zaśmiała się cicho.
- Spokojnie przygotuję Ci coś.- powiedziała dalej podśmiewując się z mojej wcześniejszej reakcji. Podeszła do szafy i wyjęła z niej kilka ubrań. Ciekawe co ona wykombinowała. Blondynka podeszła do mnie i podała mi pierwszy ciuch. Była to tak zwana mała - czarna. Pokiwałam do niej przecząco głową.
- Nie, za dużo odkrywa.- dziewczyna wciągnęła głośno powietrze.
- No dobra- przerwała na chwilę, wyraźnie się nad czymś zastanawiąjąc - to może to. - pokazała mi następną sukienkę. Była naprawdę ładna. Chociaż mogłaby być inna.
- Spróbuj, co ci szkodzi- powiedziała uśmiechając się słodko.
Nie chciałam jej urazić, dlatego wzięłam sukienkę i poszłam się przebrać.
O dziwo pasowała jak ulał, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Do tego nie odkrywała zbyt dużo, była wprost idealna, nie za długa ani nie za krótka. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, po czym wyszłam z łazienki, aby pokazać się blondynce, która czekała zniecierpliwiona na moją reakcję.
Na mój widok An opadła szczęka. Zakręciłam się dookoła siebie, sprawiając tym samym, że sukienka podniosła się delikatnie do góry.
- I jak?- spytałam dziewczyny, która na dobrą sprawę dalej siedziała z otwartą buzią i wpatrywała się we mnie jak w obrazek.
- Weź daj mi swoją figurę- powiedziała po chwili. - Bosz, bosko w tym wyglądasz, mogę się założyć, że wzrok wszystkich będzie skupiony tylko na tobie.
- Nie takiego efektu oczekiwałam, ale no dobra.- już chciałam wyjść, żeby przygotować kieliszki i sprawdzić czy mamy wystarczającą ilość picia w barze, kiedy zatrzymała mnie An.
- A makijaż?- powiedziała unosząc brew do góry.
- Ale po co?
- Bo nie pozwolę Ci tak wyjść na scenę.- powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha.
Blondynka kazała mi usiąść na krześle, po czym zabrała się do pracy.
Nie pozwoliła mi się obejrzeć dopóki nie dokończyła makijażu.
- I jak? - spytała podając mi lusterko.
Obejrzałam się i doznałam szoku i to nie lekkiego. Wyglądałam naprawdę zajebiście. Matko to aż nie możliwe. Wyglądam zupełnie inaczej, tak seksownie. Nigdy nie preferowałam takiego stylu, ale muszę przyznać, że spodobała mi się ta zmiana.
- Wow.- powiedziałam nie mogąc złożyć konkretnego zdania.
- Cieszę się, że Ci się podoba. A teraz już możesz lecieć.- powiedziała uśmiechnięta.
Pocałowałam ją w policzek i wyszłam w pośpiechu z pomieszczenia.
Ruszyłam w stronę baru. Na całe szczęście zostało jeszcze pół godziny do otwarcia.
Zajęłam się swoimi sprawami i nawet nie zauważyłam jak ochroniarz otworzył drzwi i wpuścił ludzi czekających od jakiś dwóch godzin na otwarcie. Po raz pierwszy stałam za barem w sukience.
****
< Po godzinie stania za barem >
Większość ludzi była już tak napita, że ledwo trzymała się na nogach.
Po chwili do baru podszedł nieziemsko przystojny chłopak. Miał ciemną karnację. Jego czarne włosy były postawione do góry. Na sobie miał czarne rurki i biały podkoszulek. Stylizację dopełniała czarna, skórzana kurtka. Kiedy usłyszałam cichy śmiech chłopaka, zrozumiałam, że zbyt długo się mu przyglądam.
- Podać coś?
- Tak poproszę jedno martini.
- Już się robi.- obróciłam się i zaczęłam przygotowywać drinka.
Odwróciłam się i podałam mu wybrany przez niego alkohol. Zauważyłam, że cały czas patrzył się na mój biust. Odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Przyzwyczaiłam się do tego, że faceci się na mnie patrzą, ale to było bezczelne.
- Coś jeszcze?- spytałam się.
- Nie dziękuję narazie mi wystarczy.- uśmiechnął się.- A powiesz mi co tak piękna dziewczyna robi w takim miejscu?-spytał, jakby od niechcenia.
- Pracuje, nie widać?- powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
O mój Boże jego śmiech był taki cudowny. Chwila Susan ogarnij się to zwykły palant.
- A masz już swojego chłopaka- powiedział podkreślając słowo chłopak, zrozumiałam o co mu chodziło.
- Tak już mam.- skłamałam.
- Coś mi się nie wydaje, jakbyś była moja nigdy nie pozwoliłbym Ci pracować, szczególnie w takim miejscu... Dlatego też uważam, że nie okłamałaś.- powiedział sącząc martini.
- Po co się pytałeś, skoro sam dobrze znałeś odpowiedź- powiedziałam wkurzona.
- Oj no nie bądź taka zła.- puścił mi oczko.
Zabijcie mnie bo zaraz nie wytrzymam i dam mu w tę śliczną mordeczkę.
Chwila, chwila wróć, jaką ,, śliczną mordeczkę''.
- Pokażesz mi swój klucz śliczna, bo ja cały czas szukam mojej wybranki. A jeśli mi go pokażesz to będę o krok bliżej od jej znalezienia.
- Nie nie pokażę.
- No dobra w takim razie, ja pokażę Ci mój. - mulat wyciągnął z podkoszulki swój klucz i pokazał mi go. Gdy zobaczyłam jak wygląda, aż mnie zamurowało. Nie to nie może być prawda, to nie może być on.
Co ja mam mu powiedzieć, przecież zaraz zorientuje się, że coś jest nie tak.
Myśl Susan myśl.
Z opresji uratowała mnie Anna, która zawoła mnie na występ. Przeprosiłam grzecznie, (kurna nie znam jego imienia), po czym skierowałam się w stronę sceny. Słyszałam jak jeszcze mówił coś, że wrócimy do tej rozmowy. W duchu dziękowałam Bogu, za to, że nie musiałam mu czegoś ściemniać tam przy barze.
Hej kochani oto pierwszy rozdział, jak wrażenia. Bardzo źle? Proszę o Waszą opinię w komentarzach:)
Jej! Udało mi się na prawić, a jak Wam się podoba szablon? :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz